O książce z tytułu tego wpisu przeczytałam niegdyś na jednym z wiodących polskich blogów o książkach. Zachęcona przychylną opinią, wpisałam ją na moją osobistą listę must read. Udało się upolować ją za grosze na wyprzedaży w supermarkecie. Tym samym otrzymałam szansę zapoznania się z twórczością autorki mi do tej pory nieznanej.
Fabuła
powieści koncentruje się wokół życia emerytowanego majora, Ernesta
Pettigrew'a, który wiedzie spokojne, dostatnie życie w samotności,
oddając się ulubionym zajęciom: polowaniom i grze w golfa. Major jest
człowiekiem, dla którego dobre maniery odgrywają w życiu rolę niemal
zasadniczą i są jednym z najważniejszych kryteriów oceny innych ludzi.
Poznajemy go w momencie, gdy dowiaduje się o śmierci swojego jedynego
brata, Bertiego.
Major jest wdowcem (jego jedyny syn mieszka w Londynie), sam dba o dom. Zakupy robi w miejscowym sklepie, który prowadzi
Jasmine Ali, Pakistanka, również wdowa. To pani Ali będzie pocieszała majora po
śmierci jego brata. Książka opowiada o tym, jak tych dwoje ludzie w nie tak
bardzo podeszłym wieku zakochuje się w sobie i odkrywa wzajemną
namiętność. Na przekór rodzinie i znajomym, rzecz jasna.
Tyle, jeśli chodzi o fabułę.
Trzeba
przyznać, że nie jest to książka bestsellerowa, pełna wartkiej akcji,
licznych jej zwrotów i wielkich wydarzeń (których mamy tu dosłownie
kilka). Nie jest to też tylko i wyłącznie ckliwy romans, poruszone
bowiem zostały tematy trudne i we współczesnym świecie dość aktualne:
odmienność kulturowa i wyznaniowa oraz związana z nimi wzajemna
tolerancja. Uniwersalność jest zatem niewątpliwym atutem tej lektury.
Momentami główny bohater irytuje tym swoim
podejściem do ludzi i nieustannym ocenianiem ich przez pryzmat dobrych
manier i wychowania. Równoważą to jednak inne cechy jego charakteru. Jest bowiem nietuzinkowy i z
całą pewnością nonkonformistyczny.
Najbardziej w powieści uwiera chyba sposób przedstawienia przez autorkę świata ludzi młodych
(reprezentowanych tutaj między innymi w osobie syna majora). Ukazany został bowiem jako pusty, bezwartościowy, bezrefleksyjny, podążający za modą i składający swoisty hołd konsumpcjonizmowi.
Ostatecznie
jednak stwierdzam, że warto było pogrążyć się w tej lekturze. To
opowieść o tym, że szczęśliwym można być zawsze. Także wtedy, gdy wydaje
się, że przeżyło się już własne życie. To też opowieść o wierności
samemu sobie. O tym, że warto mieć zasady i żyć według nich, bo tylko
wtedy możemy być autentyczni i nie narażamy się na śmieszność. To w
końcu piękna lekcja bycia dżentelmenem. Bo choć irytowało to ciągłe
strofowanie ludzi za brak manier (w większości przypadków wygłaszane
jednak w myślach), to z uśmiechem na ustach czytałam te fragmenty, w
których major przebywał z panią Ali. Ach, z jakąż atencją on ją
traktował! Jak o nią dbał! Jak pięknie o niej mówił!
Chciałoby się mieć takiego majora na co dzień i na wyłączność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz