sobota, 2 września 2017

Ostatnia misja majora Pettigrewa ● Helen Simonson



O książce z tytułu tego wpisu przeczytałam niegdyś na jednym z wiodących polskich blogów o książkach. Zachęcona przychylną opinią, wpisałam ją na moją osobistą listę must read. Udało się upolować ją za grosze na wyprzedaży w supermarkecie. Tym samym otrzymałam szansę zapoznania się z twórczością autorki mi do tej pory nieznanej.

Fabuła powieści koncentruje się wokół życia emerytowanego majora, Ernesta Pettigrew'a, który wiedzie spokojne, dostatnie życie w samotności, oddając się ulubionym zajęciom: polowaniom i grze w golfa. Major jest człowiekiem, dla którego dobre maniery odgrywają w życiu rolę niemal zasadniczą i są jednym z najważniejszych kryteriów oceny innych ludzi. Poznajemy go w momencie, gdy dowiaduje się o śmierci swojego jedynego brata, Bertiego.

Major jest wdowcem (jego jedyny syn mieszka w Londynie), sam dba o dom. Zakupy robi w miejscowym sklepie, który prowadzi Jasmine Ali, Pakistanka, również wdowa. To pani Ali będzie pocieszała majora po śmierci jego brata. Książka opowiada o tym, jak tych dwoje ludzie w nie tak bardzo podeszłym wieku zakochuje się w sobie i odkrywa wzajemną namiętność. Na przekór rodzinie i znajomym, rzecz jasna.

Tyle, jeśli chodzi o fabułę.

Trzeba przyznać, że nie jest to książka bestsellerowa, pełna wartkiej akcji, licznych jej zwrotów i wielkich wydarzeń (których mamy tu dosłownie kilka). Nie jest to też tylko i wyłącznie ckliwy romans, poruszone bowiem zostały tematy trudne i we współczesnym świecie dość aktualne: odmienność kulturowa i wyznaniowa oraz związana z nimi wzajemna tolerancja. Uniwersalność jest zatem niewątpliwym atutem tej lektury.

Momentami główny bohater irytuje tym swoim podejściem do ludzi i nieustannym ocenianiem ich przez pryzmat dobrych manier i wychowania. Równoważą to jednak inne cechy jego charakteru. Jest bowiem nietuzinkowy i z całą pewnością nonkonformistyczny.

Najbardziej w powieści uwiera chyba sposób przedstawienia przez autorkę świata ludzi młodych (reprezentowanych tutaj między innymi w osobie syna majora). Ukazany został bowiem jako pusty, bezwartościowy, bezrefleksyjny, podążający za modą i składający swoisty hołd konsumpcjonizmowi.

Ostatecznie jednak stwierdzam, że warto było pogrążyć się w tej lekturze. To opowieść o tym, że szczęśliwym można być zawsze. Także wtedy, gdy wydaje się, że przeżyło się już własne życie. To też opowieść o wierności samemu sobie. O tym, że warto mieć zasady i żyć według nich, bo tylko wtedy możemy być autentyczni i nie narażamy się na śmieszność. To w końcu piękna lekcja bycia dżentelmenem. Bo choć irytowało to ciągłe strofowanie ludzi za brak manier (w większości przypadków wygłaszane jednak w myślach), to  z uśmiechem na ustach czytałam te fragmenty, w których major przebywał z panią Ali. Ach, z jakąż atencją on ją traktował! Jak o nią dbał! Jak pięknie o niej mówił!

Chciałoby się mieć takiego majora na co dzień i na wyłączność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 przeczytawszy , Blogger