sobota, 2 września 2017

Hopeless, Losing Hope ● Colleen Hoover



Twórczość Colleen Hoover jest obecnie na topie. Zdjęcia okładek jej książek bombardują odbiorców z większości profili bookstagramowych. Kiedy zatem dostrzegłam tomy tej autorki w bibliotece, uznałam, że najwyższa pora zmierzyć się z tym, co obecnie modne, a co, jak mi się wtedy wydawało, nie do końca trafia w mój gust czytelniczy. Z młodzieżówek bowiem wyrosłam już dawno. Ponieważ jednak chciałam wyrobić sobie własne zdanie na temat twórczości Hoover, wypożyczyłam Hopeless oraz Losing Hope i zabrałam do domu.

O czym są to książki? W dużym skrócie: o miłości dwojga nastolatków, Sky i Deana. Oboje kończą (tę samą) szkołę średnią, oboje mają tam opinię, nazwijmy to delikatnie, niezbyt przychylną. Sky postrzegana jest przez rówieśnice i rówieśników jako ladacznica, Dean z kolei jako buntownik i rozrabiaka, który ostatni rok życia spędził w poprawczaku za pobicie innego ucznia. Spotykają się przypadkiem w sklepie i od razu zaczynają pałać do siebie uczuciem wzajemnym, choć przez pewien czas skrywanym.

Trzeba zaznaczyć, że zarówno Hopeless, jak i Losing Hope koncentrują się wokół tych samych wydarzeń (z tego też powodu zestawiłam je w jednej recenzji), z tym że pierwsza z nich pisana jest z perspektywy Sky, druga zaś - z perspektywy Holdera. Spotkałam się z opiniami, że wiele osób odpuszcza sobie Losing Hope, bo nie ma sensu czytać dwa razy jednego i tego samego. Ja się z nimi nie zgadzam. Książki mają, co zrozumiałe, wiele punktów stycznych, jednak Losing Hope wnosi wiele nowego i pozwala spojrzeć na całą historię z szerszej perspektywy.

Mam taki zwyczaj, że podczas lektury robię sobie notatki, żeby móc je potem wykorzystać w recenzji. Przeczytawszy około 50 stron książki, o Hopeless napisałam: nudna, przewidywalna, powierzchowna. Zamierzałam odłożyć książkę i nie kontynuować jej czytania, nie mniej jednak nie dawał mi spokoju fakt, że Colleen jest tak popularna i tak lubiana przez innych czytelników. Zadałam sobie pytanie: Dlaczego MNIE nie zachwyciła? Postanowiłam nie poddawać się chwilowemu zniechęceniu i dałam Hopeless drugą szansę. I wiecie co? To była najlepiej wykorzystana druga szansa w historii drugich szans wszystkich książek! (Ostatnim zdaniem puszczam oczko do fanów języka Hoover.)

Chylę czoła i pokornie przepraszam. Jak ja się co do tej książki pomyliłam! Właściwie żadne z określeń zanotowanych przeze mnie po tych zaledwie 50 stronach nie znalazło potwierdzenia po dalszej jej lekturze. Wiele można o niej powiedzieć, ale nie to, że jest nudna i przewidywalna! Akcja w końcu przyspiesza, dzieją się rzeczy nagłe i nieoczekiwane. Nie odnosi się jednak wrażenia, że coś dzieje się na siłę. Collen Hoover świetnie ubiera wydarzenia w słowa, jej styl jest prosty, co sprawia, że czyta się łatwo, choć może nie do końca przyjemnie.

Bo trzeba podważyć także i powierzchowność, o którą książki pierwotnie posądziłam. Hopeless i Losing Hope z całą pewnością nie są powierzchowne. Choć miłość Deana i Sky jest tu tematem głównym, to jednak nie dominującym. Stanowi bowiem tło dla innych, bardzo trudnych wątków, z którymi autorka postanowiła się zmierzyć. I myślę, że stanęła na wysokości zadan. Colleen Hoover żadnego z tematów nie spłyca, dużo pisze o uczuciach i przeżyciach swoich bohaterów, dzięki czemu czytelnik otrzymuje szansę wczucia się w ich położenie i współczucia im. Co ważne, jej bohaterowie nie są czarno - biali. To postaci wielowymiarowe, takie, z klasyfikacją których ma się problem. Nie każdy jest tutaj tylko pozytywny lub tylko negatywny. Jak prawdziwi ludzie robią oni rzeczy właściwe i niewłaściwe, a rolą czytelnika jest nie osądzać, a rozumieć.

Podsumowując, nie żałuję czasu poświęconego lekturze książek Colleen Hoover. Muszę przyznać, że jej twórczość jest naprawdę godna polecenia. Teraz lepiej rozumiem zachwyt fanów i nie będą mnie już dziwiły wszechobecne okładki jej książek na profilach na Bookstagramie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 przeczytawszy , Blogger