poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Trzy książki okołotolkienowe, które warto znać

Nawet, jeśli ktoś nie czytał powieści Tolkiena, wie na pewno, że jest on autorem takich dzieł jak Władca Pierścieni czy Hobbit. Bardziej obeznani znawcy jego prozy wymienią być może jeszcze parę innych tytułów, ot przypuśćmy, Silmarillion, Beren i Luthien czy Legendę o Sigurdzie i Gudrun. Tolkien pozostawił bowiem po sobie bardzo bogatą bibliografię. Stworzony przez niego świat jest niesamowity i fascynuje, nie w mniejszym stopniu jednak niż osoba samego Mistrza. Nie dziwi zatem fakt, że na rynku co rusz pojawia się jakaś książka o Tolkienie właśnie. Dzisiaj zatem o takich właśnie pozycjach: nie będących autorstwa Tolkiena, jednak opowiadających o nim samym, jego pasjach i fascynacjach. Bez narzekania i doszukiwania się nieścisłości, z morzem zachwytów i zachęt do tego, by Tolkienowi przyjrzeć się bliżej.

Na pierwszy ogień idzie znakomita J.R.R.Tolkien. Biografia, napisana przez Humphreya Carpentera, biografa wielu autorów i cenionego twórcę książek dla dzieci. Pisząc o życiu Tolkiena, Carpenter opierał się na jego pamiętnikach i innych pismach, a także na wspomnieniach rodziny i znajomych brytyjskiego profesora. Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że jest to pozycja wiarygodna. Tym, co zachwyca w tej książce najbardziej  i czyni ją tak godną polecenia, jest styl, w jakim została ona napisana. Choć autor przemyca tu masę faktów z życia Tolkiena (bo w końcu musi, zważywszy taki, a nie inny gatunek literacki), biografię czyta się z zapartym tchem, jak naprawdę dobrze skonstruowaną powieść obyczajową. Niemała w tym zasługa samego bohatera, bo Tolkien był człowiekiem nietuzinkowym, pochłoniętym bez reszty przez własne zainteresowania. Śródziemiu podporządkował całkowicie swoją ziemską egzystencję i nie było takiego obszaru, w którym ten niesamowity świat nie byłby obecny. Niełatwo przychodziło Tolkienowi podporządkowywanie się codzienności i obowiązkom rodzinno - uczelnianym, Śródziemie żyło w nim. Biografia absolutnie jedyna w swoim rodzaju, godna polecenia dla wszystkich, także dla tych, którzy do tej pory omijali gatunek szerokim łukiem.

Niewiele osób wie, że Tolkien był nie tylko nieprzeciętnym pisarzem, ale także uzdolnionym rysownikiem. I właśnie o tej jego pasji traktuje druga z pozycji, które dzisiaj polecam, mianowicie Hobbit w grafice i malarstwie Tolkiena. Hobbit był tym dziełem, które za życia uczyniło z Tolkiena ikonę literatury fantastycznej i pociągnęło za sobą napisanie trylogii Władca Pierścieni. Pierwszemu wydaniu tej niepozornej wówczas powieści o podróży krasnoludów do Samotnej Góry towarzyszyły intensywne prace nad jej zilustrowaniem, czego podjął się nie kto inny, jak sam John Ronald Reuel. Album przedstawia zatem wizje różnych scen z Hobbita, urzeczywistnione bądź to za pomocą ołówka, bądź węgla, bądź akwareli. Trudno zdecydować i jednoznacznie wybrać, co zachwyca bardziej: baśniowe wręcz, pełne żywych kolorów obrazy Hobbitonu czy mroczne, poprowadzone ciekawą kreską rysunki lasów, w których obozują trolle. Grafiki zachwycają i z pewnością były też niemałą inspiracją dla twórców filmu o Władcy Pierścieni czy o Hobbicie. Pamiętacie te scenę z filmu o przygodach Bilba Bagginsa, w której Smaug krąży nad Miastem Na Jeziorze, krótko przed tym jak je niszczy? To obraz żywcem stworzony przez Tolkiena. Do zobaczenia oczywiście w albumie. Poza tym książka potwierdza to, co o Tolkienie napisał w biografii o nim Carpenter: że Tolkien to typ niespokojnego perfekcjonisty (skąd my to znamy, co? ;-)). Do zobaczenia zatem także  i tutaj są alternatywne wersje tych samych wydarzeń. Tolkien dążył do doskonałości. Próbował wielu rozwiązań, ciągle poszukiwał, próbował przedstawiać sceny raz w kolorze, raz czarno - białe. Nawet jak coś wyglądało już bardzo dobrze, on drążył dalej. Bawił się kreską, dorysowywał nowe elementy, wymazywał stare - album to zapis tego nieprawdopodobnie interesującego procesu twórczego.

Trzecią z wartych wspomnienia pozycji okołotolkienowych jest Opowieść o Kullervo. Dlaczego zaliczyłam ją do powieści okołotolkienowych? Bo sama opowieść to zaledwie 30 stron.  (Połknęłam je oczywiście z ogromną satysfakcją i jeszcze większym niedosytem! Powrót do świata nieco bardziej mrocznego niż ten znany mi z chociażby Władcy Pierścieni czy Hobbita, ale wciąż jednak bardzo magicznego, był dla mnie czystą przyjemnością.) Pozostałą, niemałą w gruncie rzeczy, część książki stanowią różne materiały dodatkowe. Wiadomym jest bowiem, że opowieść Tolkiena powstała na bazie jego ogromnej fascynacji Kalevalą, fińskim eposem. Sporą część zredagowanej przez Verlyn Flieger pozycji zajmują zatem przedruki referatów Tolkiena na temat tej jego fascynacji. Dużo tu także przypuszczeń, np.  na temat okresu, w którym opowieść powstała. Podobnie jak również fragmentów po angielsku. Dla zagorzałych fanów Tolkiena pozycja obowiązkowa.

Z mojego punktu widzenia zaprezentowane dzisiaj pozycje są zdecydowanie godne polecenia, ponieważ pod względem merytorycznym wnoszą wiele nowych informacji. Zdecydowałam się określić je jako okołotolkienowe, ponieważ dotyczą one osoby samego Tolkiena, w mniejszym stopniu wykreowanego przez niego literackiego świata. Kto chciałby uporządkować lub (jeśli nieznane są mu wszystkie książki Tolkiena) rozszerzyć  wiedzę o Śródziemiu, temu polecałam niedawno i (polecam w dalszym ciągu) Atlas Tolkienowski. Komu brakuje dowodu na to, że nie tylko Śródziemie nosi w sobie znamiona absolutnej fantastyczności, lecz także osoba jego twórcy, temu polecam gorąco i biografię Carpentera, i album o rysunkach, i opowieść o Kullervo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 przeczytawszy , Blogger